niedziela, 7 września 2014

Ważne info !!

 
     Hejaa! :) :*
  Z powodu nadmiernej nauki i przygotowaniami do testu ogłaszam że posty na tym blogu pojawią się w swoim czasie. Na razie chwilowa przerwa. ;)
       Obiecuję że wrócę. Do zobaczenia.  ;**

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 32 Nadzieja zawsze umiera ostatnia.

*Marta*

  Najgorsze co może być, leżysz bo nie masz sił wstać, chcesz coś powiedzieć lecz nie ma jak. Chciałabym być już na nogach, móc powiedzieć co czuję, pragnę powiedzieć Marco to co zaplanowałam wcześniej przed wypadkiem teraz żałuję że nie powiedziałam mu tego od razu. Nie wiem czy dam radę, strasznie boli mnie głowa, całe mięśnie, kości. Nie mam wystarczająco siły by powiedzieć co mnie boli.

*Marco*

   Wbiegłem do gabinetu, chciałem się dowiedzieć dokładniej ponieważ widziałem że Mariusz coś kręci.
-Przepraszam, dlaczego pan tu wchodzi nie proszony?
-Chciałbym się dowiedzieć co z Martą.
-Kim pan dla niej jest?
-Narzeczonym.-wypaliłem. Pan gestem pokazał pielęgniarce aby ta wyszła. Zostaliśmy sami.
-Pacjentka straciła dużo krwi a nam jej brakuje, szukaliśmy dużo osób i szpitali w której jest ta grupa ale jednak nie ma.
-Chcę oddać krew.-postanowiłem
-To proszę za mną-powędrowałem za Doktorem.

*Mariusz*

   Pojechaliśmy do domu, Reus został  w szpitalu ale nie wiem dlaczego wbiegł do gabinetu. Teraz siedzimy w domu przy stole i rozmyślamy z jakiej przyczyny został spowodowany wypadek.
-Ostatnio mi mówiła że jej przerywał samochód, sprawdziłem ale wszytko było dobrze. -powiedziałem
-A może jej wtedy znów przerwał ? -powiedziała Justyna
-Z jakiej przyczyny jeśli wszystko było sprawne?
-A jeśli to się powtórzyło?
-To chyba już na prawdę pech. -załamałem się tym że, moja siostra przez taki głupi błąd teraz leży w szpitalu. Nawet nie wiadomo czy przeżyje.

*2 dni później*
*Marta*

   Nadal leżę w szpitalu, w moim organizmie jest odpowiednia grupa krwi, nadal jestem osłabiona ale nie aż tak mocno, mogę normalnie załatwić swoje potrzeby ale jednak muszę unikać stresu, nerwów i tym podobne bo może dojść do poważnego uszkodzenia organizmu. Jeszcze te kilka dni i doktor może mnie wypisać prosto do domu. Ale teraz to ja muszę się tutaj pomęczyć.

*Narracja trzecioosobowa*

  Do sali, w której była Marta wszedł Mariusz
-Hej, jak się masz? - zapytał siadając na krześle koło jej
-Teraz już trochę lepiej, przynajmniej mogę coś powiedzieć. -uśmiechnęła się
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, ja byłem przy twoim wypadku akurat wracałem z pracy. Uwierz mi ten widok był dla mnie wstrząsający. Dlaczego to musiało Cię spotkać? Czemu nie mnie? Byłem tam. To ja powinienem być na twoim miejscu i tu leżeć w szpitalu.
-Mariusz.. proszę Cię przestań. Jestem tu, żyję to chyba jest najważniejsze prawda? Nie obwiniaj siebie za to co mnie spotkało.
-Ja nie lubię patrzeć jak cierpisz, jestem pewien że cię to wszystko boli, nie tylko głowa ale na pewno serce również. -złapał ją za rękę.
-Ja chcę się z nim teraz spotkać
-Nie, bo to będzie dla Ciebie stresujące.
-Nie będzie, uwierz mi.
-Jego tutaj nie ma.
-To zadzwoń do niego.
-Nie będę dzwonił. -popatrzała na niego- no dobra to później, teraz powiedz mi jak doszło do tego wypadku.
-Jechałam tą trasą co ty rzecz jasna, miałam 120 na liczniku, zaczął mi przerywać potem zgasł, leciał przez chwile, jakoś opanowałam go zatrzymać ale jak zatrzymałam to za mną jechało auto i mnie nie zauważyło no i pierdykło we mnie.  a moje ufo? żyję?-przeraziła się
-Niestety auto też ucierpiało. Ale wiesz co, dziwi mnie fakt że auto było nowe czyżby to samo się zrobiło? Nie sądzę.
-Jeszcze do tego pas się zaciął, ścisnął mnie strasznie mocno i popatrz co zrobił -pokazała bandaż na klatce.
-Widzę że żywo gadasz. Twarda sztuka z ciebie, siostra!
-Mam to o tobie-zaśmiała się
-Co w rodzinie to nie zginie! -zaśmiał się
-Od razu lepiej się czuję.-wtuliła się w brata. -O wiele lepiej.-Do pomieszczenia wszedł Marco. Marta była nie co zestresowana tym co mu powiedzieć.
-To ja sobie już pójdę. pss..  nie muszę już dzwonić. -zaśmiał się w kierunku Marty-Trzymaj się siostra!-wyszedł
-Jak się czujesz? -zapytał Marco
-Teraz już o wiele, wiele lepiej. Ale wiesz co gryzie mnie jedna rzecz..
-Jaka-patrzył cały czas na nią.
-To też-wskazała na bandaż, przy czym się śmiejąc-Do rzeczy, chciałam Ci już to powiedzieć wcześniej, po odwiezieniu Wiktorii jechałam właśnie do Ciebie,  zaplanowałam że Ci to powiem ale okazało się że dopiero teraz ci to mówię.  A więc zacznę, wtedy kiedy się mi zaręczyłeś to ja się jak głupia przestraszyłam tego że  ty chcesz się ze mną związać ale to na zawsze, jestem młoda nie myślę o tym by być już po ślubie, chcę się cieszyć z życia, które jeszcze mam chcę być taką wyrośniętą nastolatką i przeżyć to co w tamtym wieku nie przeżyłam. Wygłupiać, cieszyć się z małych rzeczy, bawić się po prostu jak typowa nastolatka. Popatrz na mnie jestem dorosła ale w środku to jakieś małe coś siedzi. -zaśmiała się, wskazując na siebie.-Teraz nawet siedząc tu w szpitalu, nie przejmuję się tym że coś mi się stanie. A jeszcze jedno! Wiesz co Ci powiem-śmiała się na głos- To że Cię KOCHAM !! Tak, kocham najbardziej na świecie! Co ty na to ty i ja..? razem? Ponownie? Co?- śmiała się, że aż się popłakała. Reus na to tylko wstał podszedł bliżej by jego twarz była blisko jej i wtedy ją delikatnie, czule pocałował.
-Kocham Cię-wyszeptał jej na ucho. Marta od razu usnęła. Do sali weszła pielęgniarka.
-A miałam podać jej leki...-zaśmiała się patrząc na pacjentkę.
-Teraz nie dawno usnęła-uśmiechnął patrząc się na swoją...  dziewczynę.
-A mogłam przyjść wcześniej-obwiniała się pielęgniarka. Do sali wszedł Mario.
-I jak się czuję? -zapytał do Marco
-Dobrze-Reus'owi uśmiech z twarzy nie schodził.
-Ale mam nadzieje że żadnych powikłań nie będzie-zwrócił się do pielęgniarki.
-Tego to ja nie wiem, z doktorem trzeba rozmawiać- mierzyła wzrokiem Mario przy czym się uśmiechała. -To ja już pójdę jak się obudzi to dopiero dam leki. -uśmiechnęła jeszcze raz do Mario i wyszła.
-Stary, widziałeś to? -śmiał się Gotze
-Nie, nie widziałem bo ślepy jestem.
-Leci na mnie-wyszczerzył się
-Nie zapomniałeś o czymś?
-O czym?-zdziwił się
-O Wiktorii.
-Nie no coś ty... no dobra, ale mnie z tą pielęgniarką nic nie łączy, nawet mnie ona nie obchodzi.
-Dobra nie tłumacz się-zaśmiał się-popatrz na moje szczęście-wskazał na śpiącą .
_______________________________________________________________
Uff.. męczyłam się, wymęczyłam ale napisałam! :D
  Oglądaliście mecz? :) Niemcy mistrzami świata!  oglądałam i jak Gotze trafił to ja sobie myślę to tam Marco skacze ze szczęścia  :D Moi kuzyni byli na wakacjach i kibicowali Argentynie, bo tam był Messi  -,- a jak powiedziałam żeby wymienili zawodników to żaden nie wiedział :D No ale Argentynie kibicowali ;q Ale ja już na samym początku byłam pewna że Niemcy wygrają, nawet im powtarzałam "Niemcy ich rozwalą zobaczycie" coś w tym stylu, jak już była dogrywka to oni usnęli a ja dalej oglądałam to cieszyłam się jak Gotze strzelił..! Rano powiedziałam im to mieli miny nie do opisania. :D
  Zostawiam rozdział i spadam ;**

   

                         Ten gest Mario *.* Prawdziwy Przyjaciel !


                              Rihanna też była *_* Też tak chce :D

                                   Hyhyhy. :D

                     Warioty! :D

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 31 "Marta, otwórz oczy, otwórz!"

*Marco*

 Po długim oczekiwaniu, zjawił się doktor
-I co z nią?-wszyscy wstaliśmy
-Jest strasznie osłabiona, straciła dużo krwi i jeszcze w tym ma złamane żebro.
-Czyli żyje ? -zapytał Tomek, na co Justyna kopnęła go w kostkę-Ałaa..
-Tak żyję, tylko musi zostać co najmniej tydzień bo jej stan może się pogorszyć.
-Dobrze, a możemy wejść? -zapytałem
-Tak ale proszę po kolei -powiedział
-To ty Marco wejdź-wskazał Mariusz
-Dzięki-wszedłem do niej powoli zamykając drzwi. Usiadłem koło niej na krześle. Spała, delikatnie złapałem ją za dłoń a ona otworzyła lekko oczy.
-Marco.. -powiedziała słabym i ochrypłym głosem.
-Cii.. nic nie mów. Chciałem Ci tylko powiedzieć że nie jestem na Ciebie zły że podjęłaś taką decyzję,  to ja zawiniłem nie potrzebnie się tak szybko oświadczyłem nie patrząc czy ty jesteś na to gotowa. Masz definitywną rację żebyśmy na chwile od siebie odpoczęli. Jesteś dla mnie najważniejsza, pamiętaj. -pocałowałem ją w dłoń.-A teraz wyjdę, bracia na Ciebie czekają. Kocham Cię.-musnąłem jej delikatnie, usta. Wyszedłem.
-To teraz ja wchodzę-wyskoczył przede mną Tomek
-Dobra, tylko bez głupot ona jest osłabiona.-poinformowała Justyna. Ja tylko się pożegnałem i wróciłem do swojego domu.

*Tomek*

  -Hej sister! Jak się masz? Jak się czujesz? -ona ledwo pokazała mi środkowego palca, po jej minie było widać że jest zła i przygnębiona.
-Nie złamuj się. Wszystko przed tobą, Wyzdrowiejesz, założysz rodzinkę, będziesz miała stado swoich Reusiątek. Małych skoczków.. yyy.. piłkarzy. Będą szurnięte jak ja. Ty z Marco zestarzejecie się i..-gdy się odwróciłem zaczęło pikać to całe urządzenie. -Marta, otwórz oczy, otwórz! -w tym momencie weszła Justyna z Mariuszem
-Ty głupku mówiłem Ci żebyś nic głupiego nie robił! -wrzeszczał na mnie -Justyna biegnij po doktora -A  ty to wyjdź najlepiej! -szybko przybiegli lekarze i reanimowali Martę.

*Marco*

  Wróciłem do domu.
-Stary, co się dzieje? -zapytał od razu Mario
-Marta miała wypadek jest w szpitalu
-Że co?! Czekaj, czekaj... czemu wróciłeś do domu zamiast tam być przy niej?
-Nie wiem
-Marco, otrząśnij się! Jedziemy! -Wsiedliśmy do auta.
    Weszliśmy do środka.
-Coś z nią nie tak? -spojrzałem się przez szybę, widząc do o koła lekarzy
-Nie wiemy, reanimowali ją...
-Co takiego?
-Ale nie martw się udało im  się ją uratować.-odetchnąłem z ulgą. po chwili przyszedł do nas jeden z lekarzy
-Musimy zrobić jej badania, proszę o cierpliwość.
-Dobrze.-odszedł.

*Godzina później*
*Mariusz*

    Lekarz zaprosił mnie do swojego gabinetu.
-Proszę usiąść-poprosił
-Wszystko w porządku? -zapytałem
-Nie do końca. Straciła bardzo dużo krwi, jak już wiadomo. Aby normalnie funkcjonowała potrzebujemy krew z gruby BRH+ u nas jej brakuje. Ma owinięte bandażem i gorsetem żebra. Gdzie nie gdzie jeszcze małe zadrapania. Jeszcze musimy zobaczyć co z niej głową, pokazywała że boli więc musimy jeszcze zobaczyć co jest nie tak. Tylko potrzebujemy krew by normalnie mogła żyć.
-Dobrze. To gdzie można oddać krew?
-To pan zgadza się na oddanie krwi?
-Tak.
-Tylko musimy obaczyć czy ma pan zgodną grupę, niech pan idzie ze mną.-poszedłem za lekarzem.

*Marco*

   Justyna krzyczała na Tomka . Już tak z pół godziny, nie wiem z jakiego powodu, nawet nie rozumiałem co ona do niego gada. Polski język, ciężki język.
-Przepraszam Cię Marco za to że musisz ciągle słuchać tych krzyków ale sam na niego popatrz.- Zrobił minę zbitego psa.- Coraz bardziej z nim nie tak..
-Może go do lekarza zaprowadzimy stwierdzi co z nim.
-Tu nawet lekarz nie pomoże, w sumie niezły pomysł-zaśmialiśmy się.

*Mariusz*

   Oddałem krew. Oni nic nie wiedzą a zwłaszcza Marta i niech tak pozostanie. Wyszedłem z pomieszczenia.
-Co powiedział? -podeszła Justyna
-Straciła dużo krwi, i brakuje w jej organizmie.
-Oprócz tego coś jeszcze?
-Dowiedziałem się żeby unikała stresu i mniej denerwowała bo może dojść do poważnej choroby.-po tym co powiedziałem Reus wszedł do gabinetu, bez pukania.
_______________________________________________
   Przepraszam że dopiero dodaję. Jak jest:
Dużo czasu - mało weny
Brak weny- brak komentarzy
Brak komentarzy - brak rozdziałów
Nie ma rozdziałów - Utrata bloga .
    Sama nie wiem, mało komentarzy jest i pewnie dlatego. Jeszcze do tego deprecha... przyszła ale na szczęście poszła bo jakoś wakacje ożyły. :))
   Nie żebym oczekiwała dużej ilości komentarzy ;q wystarczył by jeden konkretny, czy podoba się czy muszę coś zmienić. To motywacja zrośnie i dostanę takiego kopa w dupasa.      Sam rozdział się nie napiszę. :D        Buziaczki :**!!
   Zakochałam się ponownie . *_*

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 30 Wiki do wraca do swoich. A później wypadek...

  *Tydzień później*
 Brakuje mi Marco. Ale to ja schrzaniłam, to ja się z nim rozstałam. Dlaczego? Dlatego że nie jestem gotowa na taki związek. Kocham go i to bardzo. Dzień bez niego to dla mnie męka, tęsknie za nim. On nie jest taki jak inni mężczyźni on jest inny, kochany.. delikatny, czuły. Po prostu cudo. Teraz żałuję że się z nim rozstałam, nie będę tego naprawiać chociaż to ja zepsułam, jeśli on się nie odzywa to ja tym bardziej.
   Wiktoria dziś wylatuje do Polski. Obym zapomniała od pewnego czasu Wiki i Mario są razem. Mario wylatuje dopiero jutro. Ja jestem tak zapracowana że dzisiaj dostałam dzień wolny od Mariusza. Żeby zawieść Wiktorię.
-Spakowana? -zapytałam
-Nie.
-To na co czekasz? Na oklaski?
-Co ty taka nerwowa? Zluzuj gatki. -położyła się na łóżku
-Kiedy masz na te lotnisko?
-Dopiero wieczorem więc mamy cały dzień przed sobą. Może takie małe zakupy? -zaśmiała się
-W sumie, nie mam co na siebie włożyć.
-No widzisz to jedziemy-wsiedliśmy do samochodu. Podjechaliśmy pod najbliższą galerie w Dortmundzie.
-Idziemy do H&M'u ! -tak więc ruszyliśmy. Przeszukiwaliśmy różne koszulki, spodenki lecz nie wiedzieliśmy co kupić. Weszliśmy całe obładowane ciuchami do przymierzalni. W końcu wybrałam top i drugi biały Potem zwykłe szorty  i drugie też. Po zrobionych zakupach w H&M'ie przeszliśmy do Reserved'u kupiłam tam spodnie do pracy i jakąś biżuterie. Wróciliśmy do domu. Całe torby rzuciliśmy na sofę w salonie.
-Pokażcie co kupiliście-przyszła Justyna
-A zobacz sama-Wiki podała jej torbę.
-Kupiliście mi coś? -przyszła Agata
-Z tym brzuchem to nie wiem czy się w coś zmieścisz-zaśmiałam się
-Ty, ty! Uważaj sobie. -uszczypnęła mnie
-Ałć..! -odsunęłam się
-Mogę tą bransoletkę? -zapytała Justyna, biorąc ją i zakładając na rękę. To była ta  która najbardziej mi się spodobała.
-Jak już masz na ręku to weź -powiedziałam
-Jej ona jest piękna! -cieszyła się
-Macie coś dla mnie? -sięgnęła po tą torebkę  ,  w której też była bransoletka. -Bierę! -zaśmiała się. Ja na to nic nie powiedziałam. Zostałam bez biżuterii
-My idziemy się spakować.-pociągnęła mnie wiki. Weszliśmy do pokoju.
-Co się z tobą dzieje? -zapytała wyciągając walizkę
-A co dawno się tak nie zachowywałam?
-Nie po raz pierwszy Cię widzę w takim stanie
-To jeśli widzisz mnie już po raz kolejny to powinnaś zrozumieć co mi dolega.
-Ostatnio się tak zachowywałaś jak kiedyś Patryk wyjechał do ciotki, a to były tylko dwa tygodnie. Pamiętasz?
-To była moja pierwsza miłość. Byłam głupia żeby się z nim związać
-A pamiętasz jak Krystian starał się o Ciebie a ty wybrałaś tego debila.
-Do dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi. A Patryk.. Jest w "niby" więzieniu.
-Do dzisiaj to ty masz Marco, kochasz go prawda?-milczałam.-Wiem że za nim tęsknisz i chciałabyś żeby to on do ciebie wrócił ale ty jesteś taka że nie chcesz się do niego odzywać bo jeśli on się do Ciebie długo nie odzywa to ty już w ogóle. Marta, otrząśnij się i wróć do niego. On jest tym mężczyzną , na którego tak długo czekałaś. zakochał się w tobie od pierwszego wejrzenia, zaręczył się a ty mu mówisz że nie jesteś gotowa? Zrozum on dla Ciebie zrobi wszystko! Nawet wskoczy w ogień! -po długim czasie odpowiedziałam
-Zrozumiałam. To ja powinnam się odezwać. A skąd wiesz że od pierwszego wejrzenia?
-... No bo gadałam z Mario i to on mi wszystko wyśpiewał .
-Jak Cię zawiozę na lotnisko to pojadę do Marco i wszystko mu wytłumaczę. - miałam pełno łez w oczach
-I o to chodziło-przytuliła mnie do siebie
-Pakuj się-zaśmiałam się pod nosem.
-Spokojna twoja rozczochrana-rozczochrała mi włosy
-A idź ty tępo strzało! -rzuciłam się jej na głowę turlając ją po łóżku.

*Wieczór*

-Gotowa? -zapytałam przy wyjściu
-No już prawie.-zakładała buta na nogę idąc nie zauważyła moich szpilek potknęła się.
-Ups..-odwróciłam się do drzwi
-Zaraz wywalę te szpilki przez okno
-Przez drzwi będzie prędzej -parsknęłam śmiechem.
-Jedziemy.-wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta.  Podczas jazdy śpiewałyśmy jak głupie.
-Ja chcę do Mario!
-Dobra-wykręciłam na drogę prowadzącą do domu Reusa. Dojechaliśmy na miejsce. Stanęliśmy przed drzwiami. Zadzwoniliśmy otworzył nam Mario
-Wiki!!-od razu ją spostrzegł i zaczęli się obściskiwać. A ja tylko oparłam się o ścianę, zakładając ręce na krzyż przy czym zdmuchnęłam grzywkę, która wpadła mi w oczy.
-O ty też jesteś?-zapytał po chwili Mario.
-Miły jesteś-sarkastycznie się uśmiechnęłam.-Już pożegnałaś się?-zapytałam, gdy ujrzałam Marco. Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam co powiedzieć, spanikowałam. -Je-jedziemy może ju-już? -jąkałam się.
-Co ty taka w gorącej wodzie kąpana? -zapytała-jeszcze z Marco się nie pożegnałam-przytuliła się do niego. -Teraz możemy jechać- powiedziała do mnie. -Papa-jeszcze zdążyła im pomachać za nim weszła do auta.
-Nawet nie dasz mi się z nimi pożegnać. -zdenerwowała się wiki
-Tam był Marco
-No i ? Dalej zawieź mnie na to lotnisko, bo samolot odleci. -ruszyliśmy.

         Wracałam już z lotniska, zaczęło szarpać samochodem gdy dochodziłam do 120 km/h  Byłam na takie drodze podobnej do autostrady lecz to była normalna trasa. Chciałam zwolnić ale gaz się zaciął a do tego zgasł i nie mogłam zatrzymać auta. Po paru próbach auto zatrzymało się na środku drogi chciałam wyjść i otworzyć maskę lecz pas mi to uniemożliwił. Usłyszałam tylko trzask i wszędzie mnóstwo szkła wraz z krwią....

*Oczami Mariusza*

    Jechałem z pracy już do domu ale ruch na tej trasie był gęsty, zobaczyłem jak jedzie karetka a później policja. Był korek bo zdarzył się wypadek , gdy zobaczyłem że to auto Marty, zaczęło mi skręcać żołądek i mocniej bić serce. Szybko wybiegłem z samochodu, rozpychając do o koła ludzi. Chciałem przejść przez tą taśmę lecz złapała mnie policja i nie umożliwiła mi wstępu.
-Niech pan zrozumie tam jest moja siostra! -krzyczałem
-Proszę się uspokoić, nic strasznego się nie stało.-byłem cały zdenerwowany i szybko przebiegłem do rozbitego auta. Wyciągnęli Martę, miała rozbitą głowę i wszędzie krew, wcale nie kontaktowała
-Marta! Marta! Proszę obudzić się! -szedłem koło noszy trzymając ją za rękę.-Wszystko będzie dobrze, obiecuję
-Przepraszam, ale pan nie mu tu wstępu.-policja mnie stąd wyciągała siłą
-Proszę mnie zostawić!-szarpałem się
-Nie mamy pewności że to twoja siostra-wyrzucili mnie
-A chrzańcie się! -wsiadłem do samochodu i podążałem za karetką.    Po dojechaniu na miejsce pobiegłem szybko do karetki w której była Marta
-Przepraszamy ale nie możemy pana wpuścić.-zamknęli drzwi -Prosimy niech pan poczeka.- Wszedłem do środka, szybko zadzwoniłem do Justyny. Noo.. obierz..
-Tak?
-Przyjedz z Tomkiem do szpitala
-A co się stało?! Wszystko w porządku?
-Nie, ale proszę Cię przyjedzcie tylko Agacie powiedzcie coś by się nie martwiła , bo dla niej zbyt stresujące jest to żeby tu przyjechała
-Adres? -podałem jej adres i czekałem na jakieś wieści na ten temat. Zaczepiałem różnych lekarzy lecz oni nie odpowiadali mi. po jakimś czasie przyjechała Justyna z Tomkiem.
-Możesz nam powiedzieć co się dzieje?!
-Nie krzycz. Uspokój się. Usiądź.-usiedliśmy razem
-Jechałem z pracy i zobaczyłem Marty auto całe potrzaskane a jak podbiegłem bliżej to ją wyciągnęli nawet nie wiem czy żywą.
-...To miała wypadek?-zapytał Tomek
-No raczej ?
- Wiadomo co z nią jest?-zapytała Justyna
-Nie, pytałem wszystkich lecz nie usłyszałem odpowiedzi
-Przepraszam-Justyna zaczepiła z jedną z pielęgniarek- Są jakieś wieści co z Martą Karolak?
-A kim pani dla niej jest?
-Bratową, chciałbym się dowiedzieć w jakim jest stanie.
-Proszę poczekać.-wyszła
-No i kicha. -usiadła na krześle. Pielęgniarka wróciła z doktorem. A my wszyscy wstaliśmy
-Możemy się dowiedzieć co z nią jest? -zapytałem
-Mogę tylko powiedzieć że trwa operacja więc powinniście zaczekać -westchnął
-Ile?-palnął Tomek
-Nie umiem określić na pewno trzy godziny góra.
-Dziękujemy-odszedł a my usiedliśmy z powrotem
-Trzeba zadzwonić do jej chłopaka
-A ona czasem z nim nie zerwała ?-zapytała Justyna
-Nie wiem ale trzeba go o tym poinformować-powiedziałem i wyszedłem na zewnątrz, zadzwoniłem do niego. Powiedziałem mu żeby jak najszybciej się zjawił. Czekałem chwile ale stwierdziłem że wrócę do środka. Po krótkim czasie wparował zdenerwowany Marco.
-Co się dzieje?!
-Marta miała wypadek
-Że co?
-To co usłyszałeś, musimy poczekać co najmniej trzy godziny by dowiedzieć czy przeżyje.-twarz mu zbladła. Usiadł na krześle, wyciągnął telefon jak za pewne napisał do kogoś sms'a
-A Wiki z nią jechała?-zapytał Tomek
-Ona wracała z lotniska zapewne a co się stało dokładniej to ja nie wiem. Wiem że ten ruch, korki to wszystko spowodowało ten wypadek
-Ale że aż tak?
-Nie wiem jakby się to stało.
   Przez cały czas Reus milczał siedział i tylko gapił się w podłogę. Justyna była podenerwowana i w skupieniu siedziała na krześle. Tomek bawił się palcami, przy czym mówił do któregoś w stylu " I co podskoczysz?" , "Na pewno nie bo masz za małe nogi hyhyhy" . On to ma poczucie humoru, jakby wiedział że wszystko będzie w porządku.    Godzina, po godzinie. czas leciał. A wiadomości o niej nie było. A z trzech godzin zrobiło się pięć...
________________________________________
No hej ;*
   No nie za ciekawie jest. ;q  Na moją myśl na pewno nie przeżyje ale może stać się cud. Nie wiem , ale na pewno dowiedzie się w następnych rozdziałach. ;D
   Buziaczki. ;**

czwartek, 5 czerwca 2014

Ogłoszenie!!

 
   Witam. ;*
 Moje czytelniczki jeśli jesteście zainteresowane moim życiem, lub chcecie się dowiedzieć o mnie więcej to zapraszam na bloga http://zakreconymojswiat.blogspot.com/  :D  Będę tam opisywać swoje przeżycia, co robiłam, będę dodawała śmieszne dialogi moich zakręconych braci. :D Dodam zdjęcia, które przedstawiają co robię. Nie obiecuję że dodam swoją twarz. Zobaczymy :D A teraz pozostawiam wam tego bloga. Uwielbiam się dzielić swoimi przeżyciami a ja sama w domu nie mam komu to opowiadać więc jeżeli jesteście zainteresowane to zaobserwujcie tego bloga, będę wam wdzięczna! :** Kocham was! <33
   Buziaczki ;***

PS: Podczas tego pisania wylałam herbatę na laptopa. łajza ze mnie. xd Spokojnie nic się nie stało. ;*

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 29 Rozstanie, praca, impreza.

Ujrzałam ... Marco. Tak Marco. Szybko zrobiłam zakupy i wyszłam na zewnątrz. Chciałam żeby mnie nie widział lecz nie udało się
-Czego chcesz? - zapytałam
-porozmawiać
-Nie ma o czym.
-A nasz związek ?
-Musimy ze sobą zerwać. Ten związek nie ma przyszłości.
-Ale..
-Zrywam z Tobą Reus. -powiedziałam przez łzy. patrzyłam w jego oczy. Był rozczarowany. Obróciłam się i zobaczyłam że mojego psa nie ma. Ale jak się okazało że nie w tym miejscu go zostawiłam.
-Alex chodź idziemy do domu, bo Tomcio zaraz umrze- zaśmiałam się przez łzy. przez całą drogę myślałam o Marco. To było dobre wyjście z tej cholernej sytuacji. Żałuję trochę że to tak się zdarzyło. Ale trzeba żyć dalej i nie poddawać się.    Po powrocie do domu. Krzyknęłam
-Żelki przyszły! za trzy..dwie..jedn...-a przed moimi oczami stał Tomek
-Dasz? dasz?
-Dam , dam. -powiedziałam bez entuzjazmu
-Co jest?
-Nic.
-A gdzie ciastka?
-Zapomniałam-walnęłam się w czoło
-Zeby zapomnieć o najważniejszej rzeczy , której pragnę! bezczelność...
-Koniec? Już ? wystarczy ? -zdenerwowałam się , a nie powinnam. Chciał mnie rozśmieszyć.
-Przepraszam?
-To ja powinnam przeprosić. Idę do siebie.-pobiegłam z Alexem do sypialni. Położyłam się na łóżko a pies na moich plecach. Rozryczałam się jak małe dziecko. Przytuliłam się do psa i zasnęłam.

*Dwa dni później*

   Od tych dwóch dni Marco się nie odzywał. Ja się skupiłam na swoim życiu chodzę na treningi i na fitness. Od dzisiaj zaczynam pracę u Mariusza w firmie a raczej w naszej firmie. Jestem "panią za biurkiem" jak to mówi Tomek, on jest mechanikiem i robi przeglądy samochodów. A Mariusz jest całą głową tej firmy. Ja tak dokładniej będę robiła umowy i różne papierkowe sprawy dla klientów by mogli kupić swoje wybrane auto.
-Gotowa? -zapytał Mariusz
-Tak.-otworzył drzwi od mojego biura -łooo.. gościu.
-I jak?
-Normalnie, fajnie, przytulnie.
-A teraz się ubierz-podał mi torbę
-A co to?
-Jajeczko. Otwórz
-Oo.. Koszulka-przyłożyłam ją do swojego ciała
-Mam wyjść?
-No raczej-gdy wyszedł ubrałam koszulkę i usiadłam przy biurku -teraz możesz wejść!
-Jak ładnie! -zaśmiał się
-Bez przesady, to tylko ja, koszulka.. i biurko. -zaśmiałam się
-A teraz praca-uśmiechnął się i wyszedł. Posiedziałam chwilę aż do momentu przyjścia pierwszego klienta. Byłam zestresowana, ale jakoś dałam radę.
       Po pracy pojechałam na trening.
-Siema, chyba się nie spóźniłam-zaśmiałam się
-No Hejka, nie no trochę idź się przebierz i zaczynamy.-powiedziała Olivia. Pobiegłam do szatni, szybko się przebrałam. Nasz trening trwał półtorej godziny. Pożegnałam się z Olivią i Sarą. Na chodniku wypadł mi telefon podniosła go Eliza ???
-Coś Ci wypadło-trzymała w ręku mój iPhone, szybkim ruchem wyrwałam jej z dłoni
-Czego chcesz?
-Cię przeprosić
-Za co? Za to że mnie oszukałaś i chciałaś zepsuć mój związek z Marco? To gratulację bo właśnie Ci się to udało. -miałam pełno łez w oczach.
-Za wszystko, zachowałam się jak skończona idiotka...
-I taką pozostaniesz. -odeszłam od niej i powędrowałam do samochodu.
    W trakcie jazdy coś mi przerywało, zatrzymałam się na poboczu, otworzyłam maskę i zobaczyłam przecięty kabelek od akumulatora. Spróbowałam go trochę skleić i udało mi się. Bezpiecznie wróciłam do domu.
-Jak tam nowa praca?-zapytała Agata
-Całkiem dobrze po pracy pojechałam prosto na trening więc jestem późno
-A Tomek?
-Musiał zostać bo naprawia jakiemuś kolesiowi auto
-To ja prędzej usnę niż mam za nim czekać-zaśmiała się
-Padam na twarz. Branoc
-Nic nie zjesz?-zapytała mnie gdy byłam na schodach
-Nie, nie jestem głodna-poszłam do łazienki, odświeżyłam się. Położyłam się na łóżku wyciągnęła telefon i zaczęłam przeglądać instagrama, i różne stronki. Przyszedł do mnie Alex, wtuliłam się w niego i zasnęłam.

*Następnego dnia*

   Obudził mnie dzwoniący telefon
-Taak? -ziewnęłam
-Pani Karolak? Proszę pilnie przyjechać do pracy!
-Tomek... nie udał Ci się ten żart , słyszę Cię za drzwiami
-Uppss...-rozłączył się. Wszedł do mojego pokoju
-Która?
-Ósma. Ośle! Wstawaj!
-Jaki dziś dzień?
-Sobota.
-To czemu muszę iść do pracy?
-Bo... tak.
-What?? Mów z sensem.
-Przecież mówię, musimy iść do pracy.
-Nigdzie się nie wybieram, ja i moje łóżko spędzamy dziś swoje 3 miesiące, musimy to uczcić
-Przestań leniu! Do roboty!
-A idź... zbierać zimnioki na marchewkowym polu
-"Zimnioki" Wieśnioku! -nie wytrzymałam i rzuciłam w niego poduszką-Boliii! Agata! Marta mi rękę złamała! Poduszką! -wyszedł z pokoju.
-Wreście spokój..-przewróciłam się na bok później na drugi, nie mogłam usnąć. Zabije go! Wstałam i zeszłam na dół.
-Przez ciebie nie mogę się wyspać. Wrr...
-Ktoś tu prawą nogą wstał hyhyhy -zaśmiał się Tomek
-Jak już to lewą-spojrzałam się na niego
-Pomyliłem się...  nie obrażaj... no.
-Robisz śniadanie. Gofry z podwójną bitą śmietaną, soczek z pomarańczy i lattte! -rozkazałam
-A jak już to zrobię to nie będziesz się gniewać?
-Zobaczymy a teraz ruszaj swój tyłek i do roboty- położyłam się na kanapie i czekałam za swoim śniadaniem. Po paru minutach przyszło moje zamówienie.
-I jak smakuję? -cały czas przyglądał mi się Tomek
-Smakuję.
-Gniewasz się?
-Nie.
-To jedziemy do pracy?
-Jak zjem to pojedziemy.- Po skończonym posiłku, ubrałam się i ruszyłam z Tomkiem do pracy. Weszłam do swojego biura, położyłam nogi na biurko i podziwiałam swoje szpilki. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! -wszedł Mariusz- a to tylko ty-zaśmiałam się
-Widzę że Ci się nudzi to zrób tą ankietę -położył na stół stos kartek
-Powiedziałeś że "tą ankietę "
-Oj przejęzyczyłem się. Kilka ankiet. A i jeszcze jedno, kończymy dziś wcześniej może pójdziemy na jakąś imprezkę. -uśmiechnął się
-No pewka!
-Tylko zajmij się tymi ankietami. -wyszedł a ja zaczęłam wypełniać te wszystkie ankiety.
    Po skończonej pracy pojechaliśmy razem do domu. Dziś nie miałam treningu a fitness mam dopiero jutro.
Uszykowałam się  i ruszyliśmy zaliczyć klub w weekend! Bawiliśmy się w najlepsze, tylko znów przesadziłam z alkoholem. No i ciągnęli zwłoki do domu.
____________________________________________________
Siemanko ;**
 Dodaje rozdziała :D Taki z innej beczki. :) Jak miałam czas to przeznaczałam  to na pisanie rozdziała. ;D Wczoraj nie dodałam, Jak ino przyszłam ze szkoły to zrobiłam sobie trening z Chodakowską i pojechałam na spotkanie więc rozdział by był wczoraj ale brak czasu. ;q   To jest najgorsze. A dziś urodziny Marco <33 ;D    Buziaczki ;**

środa, 21 maja 2014

Rozdział 28 'Marco.. Ja nie jestem gotowa.'

*4 dni później*
*Oczami Marco*

   Marta zachowuje się dziś jakoś dziwnie. Nie zwraca na mnie uwagi, olewa mnie. Boli mnie to nawet nie wiem co jest grane, nigdy się tak nie zachowywała wobec mnie. Może się jej znudziłem albo ma jakieś problemy o których nie wiem.
Zapytałem ją gdy była przy drzwiach od naszego pokoju hotelarskiego
-Gdzie się wybierasz? odpowiesz mi czy nie? -bez odpowiedzi wyszła.

*Oczami Marty*

  Postanowiłam wybrać się na plaże. Usiadłam na kamieniu przy brzegu morza. Rozmyślałam na swoim życiem czy związać się z Marco na zawsze. Chciałam z kimś pogadać lecz nikogo nie chce obciążać swymi problemami. Jestem młoda mam przed sobą dużo czasu nie powinnam się związać z nim teraz, to powinno poczekać. Nie wiem czemu się zgodziłam pewnie dlatego że go mocno kocham. On już chce planować rodzinę a ja nie chcę zmarnować sobie życia jako kura domowa. Chcę zaszaleć czuć tą wolność, czerpać z życia jak najwięcej chwil. Mam 20 lat a czuję się jak nastolatka nie jestem gotowa na takie życie by mieć rodzinę, nie myślałam poważnie nad tym.
  Po rozmyśleniach wróciłam do pokoju.
-Powiesz mi w końcu dlaczego się do mnie nie odzywasz i znikasz nie wiadomo gdzie? - cisza- Martwię się o Ciebie Skarbie.
-Marco.. Ja nie jestem gotowa. - ściągnęłam pierścionek z palca i wręczyłam mu w dłoń. Z zapłakanymi oczyma wyszłam z pokoju. Marco wyszedł za mną
-Marta! Rozumiem, nie będę Cię zmuszać. Przepraszam
-To ja przepraszam. Do zobaczenia. -odeszłam. Za 2 dwie godziny mamy samolot, poszłam przejść się do Wiktorii. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Wikę leżącą na Mario
-Ups.. chyba przeszkodziłam -miałam już zamiar wyjść
-Nie, nie przeszkadzasz- wstali na równe nogi- co się stało? -zapytała Wika gdy zobaczyła mnie zapłakaną
-Mam problem-usiadłam na krześle
-Mów co się dzieje
-Marco chce ze mną stworzyć rodzinę... ja nie jestem na to gotowa. Kocham go ale... Jestem za młoda żeby tak od razu być matką.
-Ale jak się zaręczysz to przecież możesz poczekać rok za ślubem
-Nie jestem pewna, chcę z tym wszystkim poczekać dwa..trzy.. góra cztery lata. Chcę się wyszaleć, rozumiecie mnie?
-Tak, rozumiemy-przytuliłam się do kuzynki
-Zraniłam go tymi słowami -rozpłakałam się
-Marco to twardy facet poradzi sobie. Nie martw się-powiedział Mario
-Idę się spakować-wstałam
-Poczekaj pójdę z tobą-razem z Wiką poszliśmy do mnie. Otworzyłam drzwi w pokoju był Marco
-Dobrze że jesteś... pogadajmy-popatrzał na mnie, a ja go ominęłam i wyciągnęłam walizkę. W tym momencie wszedł Mario
-Stary chodź , porozmawiamy -Marco wyszedł, a ja zabrałam się za wkładanie ubrań.

*Godzina póżniej*

   Jesteśmy wszyscy na lotnisku właśnie czekamy za samolotem.  Lewy próbował nas rozweselić nawet mu to wychodziło. Zaczepił jakąś małą dziewczynkę i skakali po tych ciemnych płytkach by nie dotknąć tych jaśniejszych. Po chwili wylądował samolot, weszliśmy do niego. Siedziałam z Marco bo nie miałam wyboru, od razu włożyłam w uszy słuchawki.
    Poczułam jak samolot zaczyna lądować, trzęsie się a stewardessa mówiła że mamy problem z lądowaniem. Coraz bardziej trzęsło, popatrzałam na Marco i krzyczałam -Marco ! nie zostawiaj mnie! Marco ! Kocham Cię!! -zaczęłam płakać.
  -Marta! Marta! - otworzyłam szeroko oczy
-Co się stało ? -zapytałam
-Wszystko jest w porządku-uśmiechnął się. Po chwili namysłu zrozumiałam że to mi się śniło. Z ulgą westchnęłam i oparłam się o siedzenie. Marco słyszała pewnie co krzyczałam. Ręce mi się trzęsły, otarłam łzy i dalej słuchałam muzyki ponownie już nie zasnęłam.
    Po paru godzinach wylądowaliśmy w Dortmundzie. Wszyscy pojechaliśmy do swych domów. Wiktoria powiedziała mi że jedzie do Mario. Ja raczej do swojego własnego domu powiedziałam Reusowi że dziś nie nocuję u niego, zrozumiał. Weszłam do domu była któraś w nocy położyłam się spać.

*Rano*

  Przy śniadaniu byliśmy wszyscy razem. Opowiadałam im co się działo w Hiszpanii. Oprócz tego że Marco się "Oświadczył" .
-Przyznasz że było fajnie -zapytała Agata
-Powiedzmy że tak. Nigdy nie byłam na takich wakacjach -przez chwile się uśmiechnęłam
-Od kiedy zaczynasz pracę? -zapytał Mariusz
-A od kiedy mogę?
-To zależy. Dokumenty , wszystko masz. To nie ma problemu możesz już od jutra
-Od jutra ? a może dasz mi czas?
-A co się dzieje?
-Nic, idę do siebie.-pobiegłam na piętro i zamknęłam się w pokoju. Cały czas myślę o tym co się wydarzyło. Na samą myśl o tym chce mi się płakać, Postanowiłam iść pograć w piłkę żeby się rozerwać. Zadzwoniłam po Mortiza.
-Hej. Masz chwilę ?
-Tak, mam a co się dzieje ?
-Nic, pograłbyś ze mną w nożną ?
-No nie ma sprawy
-To za 10 minut pod Iduną-rozłączyłam się. przebrałam się w sportowe ciuchy i wyszłam z domu. Po dotarciu na miejsce, czekałam chwilę za Leitnerem. Nawet bardzo długą chwilę.
-Przepraszam, ale jakoś nie mogłem z domu wyjść-zaśmiał się
-Bałagan?
-Nie, lepiej.
-Dziewczyna? -palnęłam
-Tak jakby -uśmiechnął się
-Taa? To gratuluję -wtuliłam się w niego -Jak ma na imię ?
-Pexi -odparł
-Czekaj, czekaj. a to nie imię dla psa?
-Tak, mam psa. Zakochałem się w niej- śmiałam się na głos- nie śmiej się. A ty nie zakochałaś się w Alexie ?
-Nie. Bo mam Marco...-mina mi zeszła
-Ej co jest? -popatrzył na mnie
-Nic.
-Przecież widzę
-Byliśmy w Hiszpanii (..) Oświadczył mi się ale ja nie jestem na to gotowa.
-To czemu przyjęłaś pierścionek ?
-Spanikowałam. Za bardzo go kocham.  Możemy już o tym nie gadać? Chciałabym o tym zapomnieć.
-Nie ma sprawy. Rozweselę cię. -zaśmiał się i zaczęliśmy grać w piłkę.
-Osioł, osioł! ślepy osioł ! -śmiałam się z niego
-A ty nie lepsza! Biegniesz, biegniesz gleba!
-To nie moja wina że podkładasz mi nogi!
-A ty jak chcesz odebrać mi piłkę to zakrywasz mi ręką oczy! -śmiał się
-A ty...-nie dokończyłam bo w tym momencie zadzwonił mi telefon. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Marco, zignorowałam połączenie
-Czemu nie odbierzesz ?
-Bo nie chcę z nim gadać?
-Kochasz go tak? To czemu go unikasz?
-Bo chcę sobie to wszystko przemyśleć, a jak go widzę to nie mogę przestać o tym myśleć.

*Dwie godziny później*

   Gdy przekroczyłam próg to Tomek zauważając mnie kleknął prze de mną
-Co ty wyprawiasz?
-Pomóż mi...
-Dalej mów
-Skończyły się żelki - zrobił maślane oczy
-I to chciałeś mi powiedzieć ?
-No i ciastka też -wyszczerzył się
-Gdzie Alex?
-U Ciebie w sypialni
-Puścisz mnie?
-A pójdziesz do sklepu?
-Mam inne wyjście?
-No raczej nie. -puścił mnie. Założyłam smycz psu i ruszyłam w stronę hipermarketu. Zostawiłam Alexa na zewnątrz sklepu ponieważ nie można brać ich ze sobą.  Kiedy byłam przy kasie zaleciał znajomy mi zapach, który przypomniał wszystkie moje wspomnienia odwróciłam się i ujrzałam...
____________________________________________________________
Helołka! ;**
   Długo mnie nie było. Mam jedno wytłumaczenie "Brak czasu" inaczej brak organizacji. A tu to a tu tam to i nie ma kiedy co i jak zrobić. przepraszam i postanowię się poprawić :D A więc Marta ma dylemat. Skończyłam na tym momencie w którym wszyscy są ciekawi kto to. :D Dowiecie się w następnym rozdziale, który nie wiem kiedy będzie. :D Mam dużo do powiedzenia lecz nie chce mi się pisać. xD
                     Papatki. ;***